sobota, 30 czerwca 2012

żółty spacer

Witam,

dzisiejszy poranek w żółtym kolorze. Pobudka i spacer rutynowo i tyle.





























pozdr.Vslv

piknik na skraju drogi

Po wyczerpującym i pełnym wrażeń zwiedzaniu farmy motyli udaliśmy się w drogę powrotną. Po zakupieniu różnych wiktuałów w markecie udaliśmy się do małej wioski rybackiej nad zalewem - Kamminke.
Wieś ta ma bardzo długą historię - pierwsze zapisane  informacje o tym miejscu są sprzed tysiąca lat.
Duża ilość małych domków ulokowana jest na wzgórzach, a pomiędzy są wyjątkowe wąskie drogi - z naprzeciwka.dwa samochody osobowe mają kłopoty, aby się wyminąć

Ulokowaliśmy się nad samym zalewem kontemplując wyjątkową ciszę przerywana wyłącznie śpiewem ptaków. Mieliśmy też odwiedziny miejscowego tubylca, który na smutno i z dużą ilością wina uczestniczył w stypie po występach niemieckiej piłkarskiej drużyny. Było przyjaźnie, chociaż z małą ilością słów. Konwersację prowadziła MariaM, jedyna w naszym gronie trochę mówiąca w tym języku. Pozostali jesteśmy anglojęzyczni plus, natomiast tubylec był wyłącznie niemieckojęzyczny minus ze względu na ilość spożytego wcześniej wina.

































pozdr.Vslv

motyla farma

Witam,
późnym piątkowym popołudniem wybraliśmy się na zwiedzanie motylej farmy zlokalizowanej na wyspie Uznam, a właściwie tym razem Usedom - zachodnia niemiecka część wyspy.
Oczywiście to tylko kwestia nazewnictwa, nie mamy już strzeżonych i widocznych granic. Pozostała kreska na mapie.
Dość długo jechaliśmy różnymi drogami oglądając piękne krajobrazy. Wyspa Uznam to morena polodowcowa, czyli mamy piękne wzgórza, jeziora - wszystko z dużą ilością różnorodnych lasów. Po drodze mijaliśmy farmy z świniakami, krowami, końmi - no i w końcu znaleźliśmy motylą farmę.
Była to bardzo duża hala zagospodarowana w pozostałości DDR-owskich "pegeerów". Weszliśmy do środka, aby nagle znaleźć się w krainie tropików z dużą ilością egzotycznych roślin, motyli, innych owadów, kolorowych papug. Wilgotność i temperatura powietrza była iście tropikalna. Upał na zewnątrz nagle zmalał do właściwego sobie poziomu chłodnej Północy.
Przepiękne i niesamowite miejsce - w tym momencie wszyscy pomyśleliśmy o Karolinie już od pół roku przebywającej w Singapurze. Serdeczne uściski od nas wszystkich.











Gdyby ktoś chciał obejrzeć poszczególne fotki składające się na zbiór kolaży powyżej, zapraszam tutaj:

farma motyli

pozdrowienia
Vislav

piątek, 29 czerwca 2012

heat

Witam,
szykuje nam się pierwszy prawdziwie upalny dzień tego lata. Zaczynają się dylematy, jak się ubrać, aby nie ugotować się na miękko lub twardo.

Wyobraźmy sobie rozległą łąkę prażoną niemiłosiernie słońcem. Na środku stoi rozłożyste drzewo, a my siedzimy sobie goli w cieniu sącząc co kto lubi. Łagodny wiaterek przyjemnie chłodzi nasze ciało. Przyjemniej być nie może.

Nieopodal w pełnym słońcu stoi nieprzewiewny namiot, a wewnątrz inny delikwent skąpany we własnym pocie wypija hektolitry płynów. Wcale to nie pomaga, wprost przeciwnie. Ma wrażenie, że został zapakowany do sauny z temperaturą na maksa.

Kiedyś jednak napoje się kończą i trzeba się ubrać i przespacerować się po kolejną butelkę wody mineralnej, piwa, albo co innego, co kto woli.
Pierwszy zabierze ze sobą "drzewo", a drugi "namiot" - jedno i drugie chroni przed promieniami słońca.

Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Obniżenie temperatury ciała jest wynikiem odparowywania wody z powierzchni naszej skóry. Przepływ powietrza przyspiesza ten proces. Warstwy ubioru można porównać do kolejnych sit nakładanych na siebie. Każde z nich może mieć większe lub mniejsze otworki, lub może być całkowicie zatkane.
I wystarczy tylko jedno niewłaściwie dobrane, aby zablokować efekt chłodzenia.

Pierwszy założy na siebie długie, lekkie, przewiewne spodnie i koszulę z długim rękawem. Chcąc być eleganckim dołoży marynarkę i odpowiednie nakrycie głowy. Spokojnie sobie powędruje do najbliższej krynicy. Zabrał "drzewo" ze sobą.

Drugi naciągnie dżinsy i T-shirt, a na głowę założy bejsbolówkę. Bardziej elegancki ciasno tkane bawełniane chinosy i popelinową bawełnianą koszulę, ewentualnie bermudy.
Poczłapie do swojej wymarzonej krynicy, dysząc nie przymierzając, jak pies. Ten zwierzak nie poci się i tak się chłodzi. Delikwent poci się obficie. Jednak to jego ubiór musi najpierw nawilgotnić nie dając efektu chłodzenia. Następnie woda jest odparowywana z wierzchu tkaniny i niezbyt chłodzi powierzchnię skóry. To właśnie ten "namiot" wędruje razem z nim.

Pozostaje pytanie, jakie tkaniny wybierać. Przede wszystkim o płóciennym splocie, najlepiej typu fresko. Bardzo dobrze sprawdzają się wełniane tropiki.
Cieniutka bawełniana tkanina o płóciennym splocie jest idealna na koszule.
Koleino różne lny, chociaż są to tkaniny sztywniejsze i mniej komfortowe w dotyku. Ponadto mną się niemiłosiernie.
Jedwabie są niezłe pod warunkiem luźnego splotu. Tutaj można się naciąć.

Najgorzej sprawdzają się bawełniane drelichy, denimy, popeliny - wszystko o podwójnym splocie. Chociaż chyba najbardziej powszechnie używane.

Pozostają jeszcze tkaniny sztuczne i syntetyczne, ale to już odrębna historia.

No a dzisiaj w związku z tymi upałami wybrałem:
- biała koszula z cieniutkiej bawełny z płóciennym splotem,
- lekkie bawełniane spodnie, dość obszerne zresztą,
- letnia wełniana marynarka - bardzo przewiewna ze względu na specjalny "dzianinowy" splot,
- lekkie skórzane buty "plecionki,
- cieniutkie bawełniane skarpetki - nie noszę butów na gołą stopę,
- oficerska czapka - ze zdziwieniem zauważyłem, że sprawdza się lepiej niż panama.
Czyli swoje "drzewo" mam ze sobą:

















pozdr.Vslv