W ramach chcieć-mieć (musthave) w dniu wczorajszym trafiłem i zakupiłem koszulę w bardzo drobną pepitkę z bawełny. Tkanina jest delikatna, miękka i bardzo miła w dotyku - do złudzenia przypomina jedwab lub rayon.
Na początek jednak to co na drogę, czyli strój do pracy. Przy tak zmiennej pogodzie (właśnie za oknem pada śnieg) podstawą jest długi płaszcz. W sam raz jest to oryginał najprawdopodobniej z lat 60-tych Malcolm Kenneth NY - jeden z moich ulubionych (nigdy Ciebie nie oddam:))
W dalszym ciągu kurtka z grubo-tkanego czarnego jedwabiu, jasne wełniane spodnie w kratkę i szary jedwabny szalik w tonacji, a niekoniecznie precyzyjnie w kolorze "odwołujący" się do spodni.
No i oczywiście koszula w drobną pepitkę, czyli chcieć mieć. W sam raz fotki nie do końca oddają wygląd całego zestawu - nie do końca udało mi się go uchwycić.
Jako samoistny zestaw, niejako na drogę - wystąpi, gdy będzie cieplej w naprawdę wiosenne dni.
Bardziej wytrwali czytelnicy mojego blogu mogą zauważyć, że nigdy nie ma tutaj czegoś takiego jak "blue jeans". W sam raz w odróżnieniu od lat 70-80tych uważam szmatki z tej tkaniny za obciachowe. Gdybym miał porównywać, to przypominają one według mojej opinii drelich i koszule flanelowe z tamtych czasów.
Na moim ulubionym blogu (Sromoda) pojawiło się pytanie:
Anonimowy pisze...Nie do końca zrozumiałem pytanie, tak czy inaczej odpowiedź nie jest prosta:
jezus!! dzięki na namiary na Wiesia, on tak na serio?:)
tak - wszystkie pokazane w tym blogu zestawienia szmatek (outfit'y) odzwierciedlają mój rzeczywisty styl ubierania się. Żaden z zestawów nie był tworzony na pokaz, dla potrzeb sesji fotograficznej. Muszę jednak przyznać, że dłuższe prowadzenie takiego bloga w stały sposób odbija się na psychice prowadzącego, tzn. jest to takie dłuższe przeglądanie się w lustrze. Coś tam kompletując na kolejny dzień zwracam większą niż dawniej uwagę na zestawienia poszczególnych elementów, kolorystykę, dodatki itp. - jak sądzę jest to jednak objaw pozytywny.
Od czasu do czasu zamieszczam materiały z serii chcieć-mieć (musthave).
nie - blog ten nie powstał, aby zaistnieć w szafiarskiej blogosferze. Jako pierwszy wystartował fotoblog VSLV'S WORLD - ŚWIAT WG VISLAVA do którego zacząłem wstawiać co ciekawsze fotki z rozrastającej się w szybkim tempie Galerii Picasa. Ten blog był kolejnym, początkowo traktowanym jako notatnik, czyli zbiór różnych materiałów własnych i obcych. Zresztą sam tytuł bloga pochodzi od pierwszej notatki Fashion vs. Style
Dopiero z czasem przekształcił się w formę pensjonarskiego pamiętnika z dużą dozą ekshibicjonizmu, czyli wystawionego na widok publiczny.
Nie traktuję tego blogu na tyle poważnie, aby uważać się za poszukiwacza utraconego stylu (trendsetter'a).
Nie jestem też gwiazdą lub celebrytą - nie muszę dbać o masową popularność i akceptację.
Jest to forma zabawy, czasem z lekkim intelektualnym zacięciem - nie zamierzam przekształcać tego co robię w maszynkę do zarabiania pieniędzy, ani komercjalizować tego miejsca poprzez zamieszczanie reklam.
Mówiąc serio - sam nie wiem, jak to jest :)
p.s. w nawiasach znajdują się tłumaczenia prostych zwrotów, na jeszcze prostszy szafiarski język :)))))
pozdr.Vslv
Poza tym, że musthave przetłumaczyłabym raczej na musieć-mieć tekst bardzo OK :)
OdpowiedzUsuńUbiór także :)
Pozdrawiam
Dziękuję, za dedykację :) Fajnie poczytać dojrzałe i trafne przemyślenia (modowe i nie tylko).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Moim skromnym zdaniem "chcieć-mieć" bardziej mi się podoba mimo, że nie jest dokładnym tłumaczeniem. Właśnie o to chodzi, że lepiej oddaje znaczenie wyrażenia.
OdpowiedzUsuńJak to wszystko miło się czyta - mądre, inteligentne, dojrzałe stwierdzenia i obserwacje.
Zestaw, tudzień outfit, czy jak kto chce to nazywać (optuje oczywiście za polską nazwą) bardzo mi się podoba, zresztą jak wszytkie inne. Pozdrawiam serdecznie :)
Witam
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze.
Określenie "chcieć-mieć" wydawało się lepsze z dwóch powodów:
- jest krótkie i bardziej odpowiada łatwą wymową angielskiemu pierwowzorowi - zaletą i powodem dla którego wstawiamy angielskie słowa jest właśnie "krótkość" i celność określeń, poza snobizmem oczywiście :)
- bardziej oddaje ducha tego określenia jako wewnętrzne przekonanie, a nie coś narzuconego; chociaż podążanie za modą też wpływa na "musieć-mieć" :)
pozdr.Vslv
-
Witam,
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem i jestem oczarowana tym blogiem, jak również jego prowadzącym.
pozdrawiam serdecznie
Osobiście najtrafniejszym dla mnie spolszczeniem "musthave'a" jest wymyślony przez pewną znaną fanom perfum blogerkę "muszmieć". Nie wiem tylko czy to nazwa już opatentowana ;), ale "muszmiecia" przyswoiłam z wielką radością na własny, prywatny użytek.
OdpowiedzUsuńPanie Wiesławie, trafiłam na Pana blog przez przypadek i jestem nim oczarowana! To najlepszy blog modowy, z jakim miałam do tej pory przyjemność się spotkać! Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne posty, Kamila
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuń# Kota Behemota & Lady_pretensjonalna - dziękuję (rumienię się trochę na tyle komplementów) i oczywiście zapraszam do odwiedzin, jak również komentowania
# nieCOOLnie JAZZYnieTRENDY - też fajne i swojskie przełożenie "musthave'a". Takich zabawnych skojarzeniowych propozycji może być więcej i być może jakaś się przyjmie.
Opatentować tego się nie da, tak jak wynalazki, maszyny, technologie - chyba, że jako słowo-wytrych :)
pozdr.Vslv
Oj, ten blog potrafi oczarować :) Sympatycznie się czyta i ogląda :)
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuń# Sanna's Land of Illusion, czyli Zuza - dziękuję, Twojemu blogowi z pewnością nic nie brakuje. Zawsze z przyjemnością oglądam i czytam nowe tematy.
pozdr.Vslv