Po powrocie z wieczornej eskapady zaparzyliśmy kawę - obozowisko było już wcześniej rozłożone łącznie z płachtą pełniącą rolę namiotu. Karolina oczywiście śmiała się z szumnego jej zdaniem określenia "namiot".
Jest to wyjątkowo proste rozwiązanie: nieprzemakalna płachta 2x3m, dwa kijki trekingowe, skladany drążek od wałka do malowania, trochę linki i sześć namiotowych śledzi.
Z podobnych rozwiązań korzystałem w trakcie swoich wypraw "living history" i zawsze sprawdzały się doskonale.
Trochę pogawędek na tematy naukowe i filozoficzne. Trochę na temat życia młodego naukowca i czas spać.
Obudziłem się, jak zwykle przed wschodem słońca, Karola jeszcze twardo spała. Zrzuciłem deskę na woda i powiosłowałem na środek jeziora obejrzeć i obfotografować wschód słońca.
Po około godzinie wiosłowania wróciłem do obozowiska - Karola dalej spała. Ja też jeszcze zdrzemnąłem się trochę.
Jak zwykle, powtarzam się już do znudzenia, przepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń