Fred Astaire nowy garnitur wkładał do worka i rzucał kilka razy o podłogę, inni ucinali sobie drzemkę w nowym ubraniu. Wszystko po to żeby pozbawić je charakterystycznej świeżości i sztywności. Z nowym ubraniem nie należy się obchodzić łagodnie. Ubranie ma służyć nam, a nie my jemu. Trzeba je nosić zupełnie o nim nie myśląc. Dla nowego garnituru ma to jeszcze takie znaczenie, że pozwoli mu się ostatecznie ułożyć do sylwetki i naszego stylu życia.Przypomniała mi się dyskusja w jakiej uczestniczyłem swojego czasu na innym forum poświęconym modzie męskiej i tematowi kaloszków zakładanych na zwykłe buty - rzecz u nas nie spotykana i oczywiście było trochę kontrowersji na temat używania tychże.
Robiąc to co robimy (mniej lub bardziej poważnie), czyli zajmując się ciuchami, stylami, modą - wędrując po różnych witrynach, sklepach, outletach, second handach - natrafiamy czasami na ciekawe i oryginalne rzeczy i pomysły, które nam się podobają, ale mamy obawy czy nie będziemy zbyt ekstrawaganccy lub śmieszni.
No właśnie, problem wcale nie polega na tym jak my w tym będziemy wyglądać.
Polega to na tym: co Ty sobie myślisz - co sobie o mnie ludzie pomyślą, jak mnie w tym zobaczą.
Wracając do kaloszków - oczywiście zakładasz, że sobie pomyślą: patrzcie jaki ...... dwie pary butów założył, chyba go porąbało, elegancik jeden :)))))
A może być całkiem inaczej: patrzcie jaki spryciarz - sam bym sobie takie sprawił, bo mam dość mokrych butów, ale co sobie ludzie o mnie pomyślą :)
Dochodzi do tego jeszcze jeden element, który nazywam "oswajaniem stroju". Na początek gdy zakładamy coś innego/nowego i ewentualnie wyróżniającego nas od otoczenia - czujemy się sztucznie.
Czując się sztucznie, oczywiście wyglądamy sztucznie.
Z czasem jednak dopasowujemy się do stroju i co ciekawe, chociaż to rzecz nieożywiona - strój dopasowuje się do nas. Zaczynamy wyglądać naturalnie, a nowy element staje się częścią całości, czyli stylu w jakim się ubieramy.
Warto jest czasami poeksperymentować i nie przejmować się aż tak bardzo tym co jest w nas i dookoła.
Nie ma też, co się przejmować takimi notorycznymi i anonimowymi obśmiewcami, jak sromotna Sromoda - co to próbują błyszczeć naszym kosztem. Nie zaglądam zresztą tam od dłuższego czasu, bo znowu wciągnie mnie w wypisywanie bezsensownych i bezskutecznych wypowiedzi, albo jak można to inaczej określić "głupot".
pozdrowienia Vislav
p.s. kaloszki dla pań - do butów na obcasie - rewelacja
Zgadzam się z Twoją opinią na temat śmieszności i lęku "co o mnie powiedzą". Sama czasami przebieram się z bardziej "normalny" strój aby nie wywołać sensacji. Kaloszki uważam za genialne i chętnie wyposażyłabym swoją garderobę w taki element. Szczególnie, że zima nie opuści nas aż do marca.
OdpowiedzUsuńP.S. Przy takiej pogodzie Ostara stoi dla mnie pod znakiem zapytania:-(
Świetny wpis! Rzeczywiście w oswojonych ciuchach czujemy się lepiej, wyglądamy bardziej naturalnie i tak też jesteśmy odbierani.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak latem oswajałam kapelusz - zaczęłam od noszenia go do zestawów typowo okołodomowych typu "po bułki" (dżinsy + bluza z kapturem). To złagodziło "szok" i pomogło w szybkiej adaptacji nowego nabytku.
Zauważyłam też, że zwykle im szybciej po zakupie zakładam nowy ciuch i im mniej nad tym myślę, tym szybciej udaje mi się go oswoić. A ciuchy - nawet najpiękniejsze - w których chodzę rzadko albo oszczędzam je na "specjalne okazje" zwykle wiszą w szafie, obce i jakieś takie "niemoje".
bardzo ciekawie ujęte, ja podobnie jak Ryfka, jeśli nie 'oswoję' nowej rzeczy szybko to ląduje ona głęboko w szufladzie. Co jednak robić jeśli ludzie oswajają się za bardzo ze swoim strojem a strój z otoczeniem, i granice tego w czym nam wygodnie/co 'wypada' nosić a co nie - zanikają? polecam akutalny (mało poważny) ale zawsze problem, który przewinął się przez moją lokalną prasę http://news.bbc.co.uk/1/hi/wales/8484116.stm czyli co zrobić z klientem w piżamie i papciach? pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHej! Czasami rzucam się z moim oswajaniem na głęboką wodę. Oczywiście komentarze się pojawiają, ale zazwyczaj (na szczęście) pozytywne. Może dlatego, że oswajanie ubrań jest najłatwiejsze jednak będąc na imprezie a nie np. w pracy;)
OdpowiedzUsuńCała blokada tkwi jednak w nas:) Rzeczy, które są oswojone faktycznie nie wzbudzają już dylematu, czy he ubrać, czy jeszcze nie. Byle więcej oswojonych zatem! Będzie ciekawiej na ulicach!:)
Ja dodam od siebie - Nie należy za bardzo się przyzwyczajać do swoich najfajniejszych rzeczy biorąc pod uwagę ich obecną jakość.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wy też tak macie, że najlepiej noszą mi się rzeczy, których jakoś nie darzę sympatią, ot żal mi ich się pozbyć więc noszę na co dzień po domu.
lubię wierzyć że we wszystkim co na siebie założę czuję się świetnie i swobodnie, choć teraz, zachęcona szczerością innych, którzy łamią pewne schematy w dziedzinie ubioru ( a łamią je bardzo efektownie czasami) chyba sie przyznam , sama przed sobą : przestaję oglądać się w szybach wystawowych dopiero około trzeciego wystąpienia w ciuchach które z założenia sa dziwaczne :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa notka. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jaka relacja mnie łączy z nowym ubraniem :) Ale dziwniej się czuję w rzeczy zwykłej i nowej, niż w wymyślnej, którą mam już jakiś czas. Musimy się lepiej poznać, żeby współpraca układała się owocnie.
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuń♥ Pinupcandy - te kaloszki rzeczywiście są rewelacyjne, chętnie za rozsądną cenę zaopatrzyłbym się w taki wynalazek. Niestety mimo usilnych netowych poszukiwań nie znalazłem takiej oferty w Polsce.
♥ Ryfka - kapelusz jest dobrym przykładem również i w moim przypadku. Trochę czasu minęło zanim się z tym nakryciem głowy - generalnie oswoiłem.
Aktualnie mam 4 kapelusze i każdy inny - również każdy z nich przechodził fazę oswajania.
Również oficerki, poszetka .....
♥ Szafa_godżilli - no ja w sam raz nie jestem aż taki rygorystyczny wobec innych - kapcie ani piżama niezbyt mi przeszkadzają.
Wobec siebie przyzwyczaiłem się do trochę innych standardów. Również we własnym mieszkaniu nie paraduję w bieliźnie lub piżamie - pomijając drogę pomiędzy łóżkiem, a łazienką rano i wieczorem. Zawsze jestem tak ubrany, że mogę otworzyć drzwi bez paniki, nawet przy niespodziewanym gościu.
♥ ARMAADA - rzeczywiście "oswajanie" przebiega różnymi drogami. Apel absolutnie popieram - nasze ulice są wyjątkowo mało "oswojone". Ponadto samoakceptacja i akceptacja "inności" innych w większości przypadków jest na wyjątkowo niskim poziomie. Patrz pewien blog .....
♥ Modazkrakowa - wybór jakości jest naszym wyborem No, ja w sam raz noszę wyłącznie rzeczy, które darzę sympatią. Niesympatyczne lub "nigdy w życiu Cię nie oddam" - wędrują do worka na PCK
♥ LAexpress - syndrom "szyby wystawowej" występuje u mnie za każdym nowym zestawem szmatek. Zresztą ten blog też jest taką "szybą wystawową" :)
♥ Killercola - dokładnie tak
Dziękuję za niezliczoną ilość odwiedzin w tym temacie i za szczere wypowiedzi części z nas.
pozdr.Vslv
Ale ubranie to wcale nie jest przebranie. Nie powinniśmy go oswajać, tylko ubierać.
OdpowiedzUsuńŚlę uśmiech.:)
Witaj Sictomato!
OdpowiedzUsuńFakt, że ubranie to nie jest przebranie, jednak czasami bywa. Jest miedzy innymi przekazem za pomocą którego komunikujemy się z otoczeniem - Język stroju.
Nie jesteśmy manekinem na który naciąga się różne szmatki i wszystko wygląda.
Cała nasza osobowość podlega ciągłemu rozwojowi i zmianom. Zazwyczaj odzwierciedleniem tego jest nasz zmieniający się ubiór.
Wiesz doskonale, że zanim zaczniemy biegać - musimy nauczyć się chodzić. To jest właśnie "oswajanie".
Cały proces jest obustronny, ze swoistym sprzężeniem zwrotnym - ubranie "oswaja" się z nami, a my z ubraniem.
Z pewnością nie jest to forma tresury/oswajania ubrania jak by to mogło wynikać z cytatu (Fred Astair) zamieszczonego w tym temacie.
No i rzeczywiście trzeba się ubrać, aby to wszystko zacząć.
Przesyłam uśmiechy :)), a Twój blog instaluję w ulubionych.
pozdrowienia Vislav
Z tym oswajaniem to ciekawa teoria i faktycznie coś w niej jest. Jednak bywają rzeczy do których mimo czasem szczerych checi nie jestem w stanie ise przekonac. Ot nie dla mnie i juz.
OdpowiedzUsuńGumiaczki na szpilki sa fantastyczne :) w takich mozna uniknac brudnego obuwia na waznych spotkaniach, egzaminach etc.
♥ Mała Gosia - generalnie oswajamy się z rzeczami "nowymi", które chcemy posiadać i używać. Czasami na zasadzie chciałabym, a boję się ....
OdpowiedzUsuńJednak dotyczy to również ubiorów narzucanych np. przez Dress Code w różnych okolicznościach - tutaj też zamiast walczyć z tym, można siebie i ubiory oswoić.
Ja też w rzeczach nowych czuję się zawsze skrępowana. Są takie śliczne i nieskazitelne, że cały czas uważam, żeby nic im się nie stało. Dotyczy to zwłaszcza butów. Na szczęście użytkowanie siłą rzeczy powoduje zniszczenia, a kiedy już samoistnie pojawią się pierwsze "rysy na szkle", rzeczy stają się moim przedłużeniem. Zaczynam czuć się w nich naturalnie i swobodnie.
OdpowiedzUsuńrelevancesofsenses.blogspot.com