Witam,
z pewnością część osób zauważyła, że nawiązałem współpracę z i niektóre tematy z mojego bloga pojawiają się na tej witrynie.
Z mojego punktu widzenia (poza oglądalnością) niewiele się zmieniło. Dalej piszę to co mi do głowy przyjdzie, fotografuję to co mi się spodoba, ubieram szmatki zgodnie ze swoim gustem. W dalszym ciągu źródłem zaopatrzenia są okoliczne SH, różnie zresztą nazywane.
Powiedzmy, że jest to utylizacja drugiego obiegu, lub drugie życie kurczaka, czy trzeci oddech kaczuchy.
Natomiast redakcja LOGO24 od czasu do czasu wybiera z zawartości mojego bloga, cokolwiek im się spodoba i zamieszcza na swojej witrynie. Jedna i druga strona nie narzuca sobie wzajemnie cokolwiek ma się zdarzyć.
Taka forma współpracy mi odpowiada, ponieważ nie narusza mojej swobody, a miejsce jest ciekawe.
Wracając do samego pojęcia logo. Rozkręciła się na ten temat dłuższa dyskusja na blogu blogu Mr.Vintage w temacie: Znane marki - Ralph Lauren. Można sobie poczytać komentarze, a zdania są podzielone
Mnie osobiście logo producenta naniesione na elementy garderoby nie przeszkadza. Szczególnie, gdy marka nie jest tylko wyznacznikiem ceny, lecz zawiera w sobie jakąś historię lub opowieść. Może to być jakość produktu, lub grupa docelowa.
Oczywiście istnieją znaki graficzne, które dla wielu osób są wyznacznikiem złego smaku, snobizmu, szpanerstwa, pozowania na coś tam. Takie różne tam łyżwy, paski, krokodylki, koniki, RL, DG, RB, LV. Chociaż uważam jednak, że Ci odżegnujący się od jakiegokolwiek znakowania, czyszczący acetonem szkła okularów są najbardziej uzależnieni od tychże znaków.
Tak naprawdę nie da się uciec od jakże pożytecznego wynalazku, jakim jest "logo". Prawie każda rzecz jest oznaczona i w sumie pozwala nam to łatwo identyfikować i katalogować elementy otaczającego nas świata. Nie da się uciec przed "logo", lub etykietką/łatką werbalnie nam przypisywaną.
Wszyscy jesteśmy osobami publicznymi i podlegamy ocenie innych. No może poza pustelnikami żyjącymi w pieczarach, w głębokim lesie. Jest to tylko kwestia skali, a nie faktu.
Oczywiście będąc VIP-em, celebrytą, czy autorem mniej znanego bloga jesteśmy widoczni szerszej grupie osób. A i opinie, lub komentarze łatwiej do nas docierają. Niemniej jednak każdy jest oceniany i każdy ocenia, lub obgaduje, jakbyśmy tego nie nazwali
A dzisiejszy dzień, a szczególnie poranek należał do zimnych, mglistych i niezbyt przyjemnych. Biorąc pod uwagę, iż jest to koniec tygodnia wskoczyłem w bardziej kolorowe ciuszki - z różnymi logo zresztą. Nawet czapka szwedzkiej marynarki wojennej ma swoje logo w postaci guzików z motywem kotwicy. Można też powiedzieć, że jestem fashion victim ze względu na modne motywy marynistyczne i mocne żywe kolory. Snobizmu i szpanerstwa też nie brakuje :-)
Żyję jednak wystarczająco długo, aby nie przejmować się różnymi metkami, łatkami i komentarzami..
pozdr.Vslv
p.s. parowiec FREYA ma logo armatora na kominie,
a guzik szwedzkiej marynarki wojennej poza typową kotwicą ma trzy korony.
ps.2 uff...udało się przformatować :-)
Vislav, litości. Oślepłem w połowie akapitu na kremowym tle z liniammi większymi niż tekst. Ten komentarz udało mi się napisać tylko dlatego, że w miarę radzę sobie z pisaniem bez patrzenia na klawiaturę :) Z częścią którą udało mi się przeczytać przed utratą wzroku się zgadzam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ernestson
Masz rację, ale to nie było zamierzone. Po prostu narzędzia do formatowania w Blogerze nie do końca są skuteczne. Jak się raz w coś w depnie to późnie trudno jest wyjść.
UsuńPostaram się to "zgasić".
pozdr.Vslv