Witam,
niedziela nie zakończyła się poranną wyprawą. Po powrocie Aubriety z kwiaciarni, już w szóstkę wybraliśmy się na kolejny popołudniowy spacer. Dzień był ciepły i słoneczny - mogłem więc przyodziać dotychczas nie używaną dwurzędową lnianą marynarkę w pięknym żółtym kolorze.
Warto też zwrócić uwagę na ekwadorską panamę. Trafiła w moje ręce w opłakanym stanie przesuszona i pomięta. Trochę pracy z żelazkiem i parą, oraz następnie konserwacja z użyciem specyfiku "Crazy oil" przywróciła jej dawną świetność.
Powłóczyliśmy się i pobiegaliśmy po parku, aby następnie wybrać się na moment na promenadę na ciastka i filiżankę kawy.
Nie był to jeszcze koniec dnia, przed nami w perspektywie był jeszcze wieczorny "grill weekendowy". To jednak będzie kolejny temat.
Prezentuję serię fotek wykonanych przez Paulinę. Będzie jeszcze odrębna uzupełniająca oczami Tomica.
pozdr.Vslv
Świetny outfit, dopracowany w każdym szczególe :) A pies i kot rządzą ;)
OdpowiedzUsuńWitaj,
Usuńdzk za ocenę, a w gromatce zawsze jest przyjemniej i raźniej.
pozdr.Vslv
Dzień dobry Panie Courbet :))
OdpowiedzUsuńhttp://www.gustavecourbet.org/Courbet-with-his-Black-Dog,-1842.html
Podobieństwo uderzające :))
Pozdrawiam
Piotr
Witaj Piotr,
Usuńrzeczywiście tak. Chociaż stwierdziłbym, że jest to Pan Courbet trzydzieści lat starszy i bez mała dwa stulecia później.
Takie "pióra" to miałem kawał czasu temu.
Niemniej za obrazek dziękuję, klimat jest ten sam :-)
pozdrowienia
Vislav