Witam,
wczoraj wieczorem udało się jeszcze wyjść na dłuższy spacer z Vegą w porze zachodu słońca.
Vega bardzo szczęśliwa ganiała za ptaszkami i protestowała bardzo widząc, że podrzucam wronom kawałki chleba. Uważa to za zupełne marnotrawstwo, a wszystko oczywiście powinno trafić do jej pyska.
Słońce, jak zwykle - malowniczo zachodziło poza horyzont, czasami tylko przesłaniane drobnymi chmurkami.
Zestaw szmatkowy niezbyt widoczny, jednak musiał być oparty na cieplejszych ciuszkach. Wełniany surdut i gruba wełniana koszula tworzyły bazę dla reszty garderoby. O tej porze dnia nad wodą jest już wyraźnie chłodno.
No a dzisiaj zaczynamy kolejny roboczy tydzień. Kontynuując wczorajszy szary zestaw popołudniowy, lekko zmodyfikowany użyłem również dzisiaj, ale ewentualnie wyląduje na blogu w godzinach popołudniowych.
Na razie relacja z wczorajszego wieczora i trzygodzinnego spaceru.
pozdr.Vslv
Super fotki!
OdpowiedzUsuńW szczególności podoba mi się to zdjęcie z łapkami Vegi :)
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecia
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńuwielbiam wschody i zachody słońca. Światło wtedy układa się miękko, a świat staje się bajkowy.
Ciekawe zdjęcia bywają kwestią przypadku. Tym razem Vega "wpakowała" mi się w kadr, gdy wykonywałem próbne zdjęcia. Fotografowanie w tych warunkach wymaga eksperymentowania z czasem naświetlania.
Natomiast nie jest przypadkiem wykorzystanie tego zdjęcia. Kompozycja okazała się ciekawa i wystarczyło drobne kadrowanie.
dziękuję za komentarze.
pozdr.Vslv