Witam,
jak zwykle wyszliśmy z Vegą jeszcze długo przed hipotetycznym wschodem słońca. Okazało się, że słoneczko nie pokazało się schowane za chmurami.
Na plaży wietrznie i sztormowo. Nie przeszkodziło to Vedze ganiać do upadłego za mewami i wronami.
pozdr.Vslv
p.s. fotki z biegnącą Vegą nie były poddawane specjalnej obróbce graficznej. Zostały wykonane z ręki przy stosunkowo długim czasie naświetlania. Do tego doszły tylko typowe działania: kadrowanie, balans bieli, ogólna zmiana kontrastu i naświetlenia - to wszystko.
niedziela, 18 grudnia 2011
przedświatecznie i sztormowo
Witam,
dzisiejszy dzień to dwa nadmorskie spacery - wcześnie rano z Vegą i później plażą z Bansinu, poprzez Heringsdorf, Ahlbeck do Świnoujścia.
Trochę dmuchało, a morze doszło prawie do samych wydm. Pojawiła się też sztormowa fala.
W Heringsdorfie przed wejściem na molo stoi ciekawa choinka. W kolorach i stylistyce pasowałaby do Moskwy. Nie wszystkie miejsca mają swoje fobie i uprzedzenia :-)
pozdr.Vslv
dzisiejszy dzień to dwa nadmorskie spacery - wcześnie rano z Vegą i później plażą z Bansinu, poprzez Heringsdorf, Ahlbeck do Świnoujścia.
Trochę dmuchało, a morze doszło prawie do samych wydm. Pojawiła się też sztormowa fala.
W Heringsdorfie przed wejściem na molo stoi ciekawa choinka. W kolorach i stylistyce pasowałaby do Moskwy. Nie wszystkie miejsca mają swoje fobie i uprzedzenia :-)
pozdr.Vslv
piątek, 16 grudnia 2011
powrót z misji, czyli język stroju
Witam,
pomijając szmatkowe blogi będące wynikiem komercji, komercjonizmu i działające jako ambasadorzy marek, lub tuby marketingowe - pozostałe zazwyczaj pokazują, czasami nie do końca uświadomione sobie powieści o nas samych, przemawiając najstarszym językiem świata:
Pokazując na tym blogu różne ciuszki i szmatki, jednocześnie pokazuję siebie. Mój styl jest odzwierciedleniem mojego sposobu widzenia świata. Jest sumą doświadczeń życiowych, przeczytanych książek i obejrzanych filmów.
Tym razem starałem się pokazać to w żartobliwy sposób układając kolaże, jako reportaż z misji gdzieś, która do końca nie wiadomo czy się odbyła.
Miejsce i cel misji pozostanie tajemnicą przez kolejne 50 lat zgodnie z zasadami służb różnych działających na zlecenie JKM :-)
Jak widać dwoiłem się i troiłem, aby wykonać zadanie.
pozdr.Vslv
pomijając szmatkowe blogi będące wynikiem komercji, komercjonizmu i działające jako ambasadorzy marek, lub tuby marketingowe - pozostałe zazwyczaj pokazują, czasami nie do końca uświadomione sobie powieści o nas samych, przemawiając najstarszym językiem świata:
"For thousands of years human beings have communicated with one another first in the language of dress. Long before I am near enough to talk to you on the street, in a meeting, or at a party, you announce your sex, age, and class to me through what you are wearing—and very possibly give me important information (or misinformation) as to your occupation, origin, personality, opinions, tastes, sexual desires, and current mood. I may not be able to put what I observe into words, but I register the information unconsciously; and you simultaneously do the same for me. By the time we meet and converse we have already spoken to each other in an older and more universal tongue."Quotation: The Language of Dress
-Alison Lurie, The Language of Clothes, Random House (1981).
„Zanim jeszcze znajdę się na tyle blisko ciebie, by porozmawiać, na ulicy, na spotkaniu czy przyjęciu, ty już powiadamiasz mnie o swojej płci, wieku i klasie dzięki temu, co masz na sobie – i często dajesz mi też ważne informacje (lub dezinformacje) na temat tego, czym się zajmujesz, skąd pochodzisz; informacje o twojej osobowości, opiniach, guście, pragnieniach seksualnych i obecnym nastroju. Czasami może nie uda mi się ująć tego, co obserwuję, w słowa, ale zauważam te informacje nieświadomie; a ty jednocześnie czynisz ze mną to samo, co ja z tobą. Zanim się spotkamy i wymienimy zdania, zdążymy już porozmawiać w starszym i bardziej uniwersalnym języku”.
Alison Lurie autorka „Języka stroju”
Pokazując na tym blogu różne ciuszki i szmatki, jednocześnie pokazuję siebie. Mój styl jest odzwierciedleniem mojego sposobu widzenia świata. Jest sumą doświadczeń życiowych, przeczytanych książek i obejrzanych filmów.
Tym razem starałem się pokazać to w żartobliwy sposób układając kolaże, jako reportaż z misji gdzieś, która do końca nie wiadomo czy się odbyła.
Miejsce i cel misji pozostanie tajemnicą przez kolejne 50 lat zgodnie z zasadami służb różnych działających na zlecenie JKM :-)
Jak widać dwoiłem się i troiłem, aby wykonać zadanie.
pozdr.Vslv
środa, 14 grudnia 2011
rewers
Witam,
dzisiaj odwrotnie, czyli najpierw sweter, a na wierzch koszula. Podstawowy zestaw to wełenki: prawdziwy z owczej wełny grubo dziergany sweter w tradycyjne wzory, wełniane spodnie i wełniana koszula z tkanin o płóciennym splocie.
Reszta na obrazkach.
dzisiaj bez kolorystycznych fajerwerków - kawa z mlekiem.
pozdr.Vslv
dzisiaj odwrotnie, czyli najpierw sweter, a na wierzch koszula. Podstawowy zestaw to wełenki: prawdziwy z owczej wełny grubo dziergany sweter w tradycyjne wzory, wełniane spodnie i wełniana koszula z tkanin o płóciennym splocie.
Reszta na obrazkach.
dzisiaj bez kolorystycznych fajerwerków - kawa z mlekiem.
pozdr.Vslv
wtorek, 13 grudnia 2011
idą święta
Witam,
na przekór paskudnej wietrznej i deszczowej pogodzie - dzisiaj kolorowy zestaw zapowiadający szybko zbliżające się święta.
Dużo kolorów i dużo czerwieni. Nie do końca udało mi się uchwycić kolor swetra typu kardigan. Pionowe pasy poza czerwonymi i żółtymi są ciemnozielone.
Życzę wszystkim optymizmu i pogody ducha w przygotowaniach.
pozdr.Vslv
na przekór paskudnej wietrznej i deszczowej pogodzie - dzisiaj kolorowy zestaw zapowiadający szybko zbliżające się święta.
Dużo kolorów i dużo czerwieni. Nie do końca udało mi się uchwycić kolor swetra typu kardigan. Pionowe pasy poza czerwonymi i żółtymi są ciemnozielone.
Życzę wszystkim optymizmu i pogody ducha w przygotowaniach.
pozdr.Vslv
poniedziałek, 12 grudnia 2011
przygotowania do zimy
Witam,
właściwie to zimy to wciąż jeszcze nie ma i raczej do końca grudnia nie będzie. Jednak jeszcze parę potencjalnie zimowych miesięcy wciąż jeszcze przed przed nami.
Korzystając z jednodniowego spadku temperatury przetestowałem parę elementów:
- DIY bezpalcowe wełniane rękawiczki podbite futerkiem z polarnych lisów (kawałki z bardzo starego futra)
- wełniany norweski golf z prawdziwie stuprocentowej wełny - bardzo ciepły
- solidne buty z grubej skóry
- skórzana kurtka z dokładaną kamizelkową podpinką.
Przy okazji trochę pracy z programem graficznym Corel Draw. Reportażowych i krajobrazowych fotek raczej nie przerabiam niż ogólne możliwości Picasa. Natomiast wizualizacje zestawów chętnie, o ile czas na to pozwala.
pozdr.Vslv
właściwie to zimy to wciąż jeszcze nie ma i raczej do końca grudnia nie będzie. Jednak jeszcze parę potencjalnie zimowych miesięcy wciąż jeszcze przed przed nami.
Korzystając z jednodniowego spadku temperatury przetestowałem parę elementów:
- DIY bezpalcowe wełniane rękawiczki podbite futerkiem z polarnych lisów (kawałki z bardzo starego futra)
- wełniany norweski golf z prawdziwie stuprocentowej wełny - bardzo ciepły
- solidne buty z grubej skóry
- skórzana kurtka z dokładaną kamizelkową podpinką.
Przy okazji trochę pracy z programem graficznym Corel Draw. Reportażowych i krajobrazowych fotek raczej nie przerabiam niż ogólne możliwości Picasa. Natomiast wizualizacje zestawów chętnie, o ile czas na to pozwala.
pozdr.Vslv
niedziela, 11 grudnia 2011
poranna kawa
Witam,
już od piątej rano, Vega patrząc tęsknym wzrokiem na antresolę płakała, że Pan jeszcze śpi - a to już czas na weekendowy spacer. No i co zrobić? Przeczekałem trochę może zaśnie - niestety nie. Zaspany zszedłem na dół i wbiłem się w przygotowane poprzedniego dnia ciuszki. Zestaw był wystarczająco ciepły, aby przy niskiej temperaturze i dość silnym wietrze nie zmarznąć. Jedynie stopniowo odwijałem uszankę, aby w końcu klapy zawiązać pod brodą.
Kawę kupiłem po drodze na stacji benzynowej. Rewelacyjna nie była, ale wystarczająco gorąca i kubek słusznych rozmiarów.
Jak zwykle Vega buszowała po krzakach, a ja czekałem na wschód słońca wykonując od czasu do czasu fotki.
Na ostatniej fotce pokazałem najbardziej zwariowane okulary, jakie posiadam. Dobrze chronią przed silnym wiatrem ze względu na nadrukowaną siatkę. Swoją zasadą działania przypominają okulary Inuitów, syberyjskich koczowników, lub mieszkańców Tybetu.
pozdr.Vslv
już od piątej rano, Vega patrząc tęsknym wzrokiem na antresolę płakała, że Pan jeszcze śpi - a to już czas na weekendowy spacer. No i co zrobić? Przeczekałem trochę może zaśnie - niestety nie. Zaspany zszedłem na dół i wbiłem się w przygotowane poprzedniego dnia ciuszki. Zestaw był wystarczająco ciepły, aby przy niskiej temperaturze i dość silnym wietrze nie zmarznąć. Jedynie stopniowo odwijałem uszankę, aby w końcu klapy zawiązać pod brodą.
Kawę kupiłem po drodze na stacji benzynowej. Rewelacyjna nie była, ale wystarczająco gorąca i kubek słusznych rozmiarów.
Jak zwykle Vega buszowała po krzakach, a ja czekałem na wschód słońca wykonując od czasu do czasu fotki.
Na ostatniej fotce pokazałem najbardziej zwariowane okulary, jakie posiadam. Dobrze chronią przed silnym wiatrem ze względu na nadrukowaną siatkę. Swoją zasadą działania przypominają okulary Inuitów, syberyjskich koczowników, lub mieszkańców Tybetu.
pozdr.Vslv
Subskrybuj:
Posty (Atom)