Opuszczając Stolpe szukaliśmy, jak najkrótszej drogi na dziką plażę nad zalewem - miejsce zaplanowanego obozowiska. Oczywiście na początek trafiliśmy na "ślepą" ścieżkę. Dalszą drogę zamykały ploty na pastwiskach.
Zawróciliśmy i powędrowaliśmy polną drogę pomiędzy polami obsadzonymi kukurydzą. Po drodze minęliśmy stare wierzby - przy promieniach zachodzącego słońca wyobraźnia podpowiadała, jakie to tam różne stwory muszą mieszkać. Czasami lubią zapolować na samotnych wędrowców.
Droga się niemiłosiernie dłużyła, a plecaki były co raz cięższe. W końcu dotarliśmy na miejsce i przede wszystkim zaczęliśmy przygotowywać kolację. Odpaliliśmy kuchenki gazowe gotując wodę na kawę i pure ziemniaczane.
Spojrzałem na niebo i widząc kolorowe chmurki porzuciłem wszystko i nie patrząc na głód i zmęczenie złapałem aparat fotograficzny i poszedłem na dłuższy spacer.
Po powrocie kolacja i rozstawianie już w ciemnościach namiotu, również z przygodami zresztą.
Noc była bezchmurna, a niebo niesamowicie gwiaździste. Bez miejskiej łuny świateł wszystkie gwiazdy są na wyciągnięcie ręki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam,
dziękuję za wszelkie komentarze, komplementy i nagany.
Niemniej jednak proszę się powstrzymać z reklamowaniem czegokolwiek i kogokolwiek!!!!
dzk b Vslv