Witam,
kolejny weekendowy poranek i co raz bliżej końca roku. Pogoda była nijaka i bez wyrazu - szara, mglista, pochmurna, bez wiatru.
Pies pognał do lasu za jakąś swoją fantasmagorią i wrócił ubłocony, jak nieboskie stworzenie. W pierwszym momencie myślałem, że to nie moja Vega, tylko jakiś czarny diabeł. Trochę za pomocą trawy udało się ją doczyścić, ale i tak oberwaliśmy po powrocie do domu.
Pilot do Nikona zbuntował się i nie chciał działać.
Reasumując - spacer był, jak zwykle bardzo udany i nawet kilka fotek udało się zrobić.
pozdr.Vslv
Hej
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci "delikatnie" tych miejsc, tego z czym możesz obcować na codzień.
Pozdrawiam
M