Witam,
całkiem niespodziewanie wybraliśmy się do knajpki Konstelacja na koncert duńskiej grupy rockowej "my wife". Mimo wyraźnie deszczowej pogody spędziliśmy te kilka godzin w doskonałym nastroju.
Jak zwykle było głośno i kolorowo. Grupa prezentowała dobry poziom i świetnie się bawiła razem z widownią. Przy ostatnim kawałku nie obyło się bez podpalenia gitary i rozbiciu jej na kawałki o kolumny nagłośnieniowe. Pełna klasyka w dobrym wydaniu.
Kilka fotek i kawałek utworu o miłym mojemu sercu tytule "born to be wild"
dobrej nocy
Vislav
Vislavie , jesteście z Aubrietą dla mnie wspaniała inspiracją. Pozowliłam sobie przyznać Ci wyróżnienie. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się ostatnie zdjęcie, piękne miejsce wspaniale zgrane ze strojem :)
OdpowiedzUsuńDzien dobry,
OdpowiedzUsuńswietne zdjecia, impreza jak zawsze wywoluje u mnie element zazdrosci :)
Coz, ciezko ze wsi sie gdzies wyrwac, ale nie jest to niemozliwe!
Pozdrowienia :)
Dodaję do ulubionych, pozdrowienia, Olga M.
OdpowiedzUsuńgenialna strona
OdpowiedzUsuń